środa, 5 października 2011

Herbata - napój na jesienne chłody

Większość z nas nie wyobraża sobie dnia bez wypicia przynajmniej jednej filiżanki herbaty a na nadchodzące jesienne chłody napój ten wydaje się być wręcz niezastąpiony.
Kubek ciepłego naparu z liści krzewu herbacianego nie tylko nas rozgrzeje ale również jak potwierdzają badania dostarczy wiele cennych składników.
Na sklepowych półkach znajdziemy wiele rodzajów herbat: białą, zieloną, czerwoną, czarną itp.
Skąd ta różnorodność. Otóż wszystko zależy od tego czy liście herbaty zostały poddane fermentacji i jak długo ten proces trwał.

Proces fermentacji jest jednym z ważniejszych etapów otrzymywania herbaty, gdyż to od jego przebiegu zależą walory smakowe, barwa, właściwości odżywcze gotowego naparu.
Nie fermentowane liscie herbaciane to herbata zielona i biała. Herbata biała powstaje w tym samym procesie technologicznym co zielona z tą różnicą, iż do jej produkcji używa się wyłącznie najmłodszych listków i pączków krzewu herbacianego. Herbaty czarną i czerwoną otrzymuje się w procesie fermentacji liści jednak w przypadku czerwonej proces ten jest skrócony.

Napar herbaciany posiada cenne walory prozdrowotne, głównie dzięki występujących w niej związków polifenolowych, które m.in. skutecznie hamują działanie wolnych rodników odpowiedzialnych za przedwczesny proces starzenia się oraz powstawanie wielu ciężkich chorób w tym najbardziej niebezpiecznych nowotworów.
Najskuteczniejsze właściwości przeciwrodnikowe wykazują katechiny, grupa polifenoli obecna w największych ilościach w zielonej i białej herbacie. To za sprawą tych cennych związków herbaty zielona i biała uznawane są za najzdrowsze. Wyshttp://www.blogger.com/img/blank.gifoką zwartość katechin w zielonej herbacie zawdzięczamy przede wszystkim temu, iż podczas produkcji nie była ona poddawana procesowi fermentacji. Im wyższy stopień fermentacji liści herbacianych, tym gotowy produkt zawiera mniej katechin a więcej tanin.
Taniny to związki, które dzięki właściwością ściągającym mogą okazać się zbawienne w przypadku wystąpienia dolegliwości gastrycznych, np. biegunek.

Dla walorów zdrowotnych i smakowych herbacianego naparu nie bez znaczenia pozostaje sposób jej parzenia. Należy pamiętać, że im dłużej parzymy herbatę tym ma ona w sobie więcej polifenoli i wykazuje działanie uspokajające. Krótko parzona herbata może nas z kolei nieznacznie pobudzić dzięki obecnej w niej teinie (odpowiednik kofeiny w kawie).
Mając na uwadze szereg korzyści jakie wnosi picie herbaty, napój ten można bez wątpienia uznać za bardzo korzystny składnik naszej codziennej diety

wtorek, 27 września 2011

Co kryje się w orzechach?

Często rezygnujemy z orzechów z obawy przed zbyt dużą ilością tłuszczu. Tłuszcz w orzechach stanowi około 60-70%, a więc jest on głównym ich komponentem. Jednak większość tłuszczów obecnych w orzechach stanowią korzystne dla zdrowia kwasy tłuszczowe jedno- i wielonienasycone. Natomiast zawartość kwasów tłuszczowych nasyconych, podwyższających stężenie cholesterolu we krwi, jest niska. Tłuszcze wielonienasycone obniżają stężenie „złego” cholesterolu LDL i zmniejszają stężenie lipidów w surowicy krwi. Korzystny efekt zdrowotny występuje nawet przy dość niskim spożyciu orzechów. Dodatkowo orzechy zawierają ubichinon (koenzym Q), który również pomaga obniżać cholesterol LDL. Smakołyki te obfitują w argininę, aminokwas, służący do budowy białka, mający silne właściwości rozszerzające naczynia krwionośne (pomaga obniżać ciśnienie krwi) i hamujący agregację płytek krwi.
Poza korzystnymi kwasami tłuszczowymi, białkiem oraz błonnikiem pokarmowym, każdy rodzaj orzecha zawiera swoisty dla siebie zestaw witamin i składników mineralnych. Większość orzechów jest bogata w witaminę A i E, potężne antyoksydanty, które zmiatając wolne rodniki, zapobiegają uszkadzaniu komórek organizmu; kwas foliowy, który między innymi zapobiega anemii i wzrostowi stężenia homocysteiny we krwi (homocysteina jest aminokwasem, jej wysokie stężenie jest uważane za jeden z czynników ryzyka chorób układu krążenia na tle miażdżycy); oraz magnez, mający znaczenie w regulacji ciśnienia tętniczego, a także witaminy z grupy B, które korzystnie wpływają na funkcjonowanie mózgu – poprawiają sprawność umysłową, pamięć, koncentrację. Ponadto orzechy zawierają mnóstwo innych korzystnych składników, takich jak sterole roślinne, fitoestrogeny oraz inne składniki roślinne, które korzystnie wpływają na funkcjonowanie układu krążenia.
Orzechy wykazują także działanie przeciwzapalne, a wiadomo, że odczyn zapalny w ścianach tętnic jest wczesnym objawem chorób układu krążenia. Częste spożywanie orzechów jest związane z niższym ryzykiem wystąpienia cukrzycy typu 2, gdyż obniżają one poziom cukru we krwi. Orzechy mogą mieć też działanie ochronne przed wystąpieniem niektórych chorób nowotworowych.
Korzystne dla zdrowia jest spożywanie garści mieszanki orzechów kilka razy w tygodniu. Należy jednak pamiętać o kilku zastrzeżeniach. Orzechy charakteryzują się wysoką kalorycznością, dlatego powinny być stosowane jako zamiennik innych produktów spożywczych, a nie spożywane dodatkowo. Najlepiej jest spożywać orzechy w postaci naturalnej, na surowo. W czasie pieczenia lub smażenia może dojść do obniżenia zawartości aktywnych składników. Orzechy solone powinny być spożywane z umiarem, zwłaszcza przez osoby, które powinny ograniczać spożycie soli. Należy pamiętać, że niektóre osoby mają alergię na orzechy (orzeszki ziemne, orzechy brazylijskie, laskowe, migdały, itp.), chociaż zwykle jest to alergia tylko na jeden rodzaj orzechów. Alergia na orzechy może spowodować nawet wystąpienie wstrząsu anafilaktycznego, dlatego osoby z alergią na orzechy powinny unikać spożywania nawet śladowych ich ilości.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Geny a otyłość

Naukowcy od wielu lat próbują odpowiedzieć na pytanie co decyduje o tym, że jedni mają nienaganną figurę a drudzy mogą o niej tylko pomarzyć. Udało im się ustalić, iż w powstawaniu nadwagi i otyłości pierwotnej bierze udział wiele czynników, które podzielono na wewnętrzne i środowiskowe. Do tych pierwszych zaliczamy m.in. geny, czynniki fizjologiczne, psychologiczne, z kolei wśród czynników środowiskowych znalazły się: sposób odżywiania, mała aktywność fizyczna itp.
Otyłość może być także konsekwencją innej poważnej choroby (zaburzeń centralnego układu nerwowego, choroby metabolicznej) lub działania leków- wtedy mamy do czynienia z otyłością wtórną.
W przypadku gdy czynniki zewnętrzne (środowiskowe) i wewnętrzne skumulują się to dodatkowe kilogramy bardzo szybko odłożą się tu i ówdzie a walka z nimi będzie długa i wyczerpująca. Jeśli przyczyną otyłości są „tylko” złe nawyki żywieniowe jesteśmy w stanie osiągnąć sukces przy odrobinie silnej woli i zmianie złych przyzwyczajeń. Nieco trudniejsze zadanie mamy, gdy w spadku po rodzicach otrzymaliśmy gen otyłości. W tym przypadku należy uzbroić się w większą cierpliwości.
Ale pamiętajmy o tym, iż otyłości się nie dziedziczy, dziedziczy się skłonność do niej. Oznacza to, ze same geny nie spowodują, ze z rozmiaru S przejdziemy na XXL. Natura obdarzyła nas również świadomością i możliwością decydowania o tym co i ile jemy. Jeśli jesteśmy podatni na szybszy przyrost wagi niż inni to ze szczególną uwagą powinniśmy się przyglądać temu co znajduje się na naszym talerzu i dwa razy pomyśleć, gdy będziemy sięgać po kolejną porcje lodów. Nonsensem jest więc twierdzenie, że to geny decydują o ty, że jest się „przy tuszy” i nie jesteśmy w stanie nic z tym zrobić. Nierzadko zwalenie winy na geny staje się wymówką dla naszego lenistwa i braku silnej woli.
W nieco gorszej sytuacji są dzieci, które mają mniejszą świadomość tego co jest dla nich dobre a co nie. Dziecku trudniej jest zrozumieć dlaczego ma się odchudzać i jakie konsekwencje niosą za sobą jego nadmiarowe kilogramy. Dlatego w tym przypadku rodzina powinna być wsparciem i wzorem. Na jej barkach leży kształtowanie odpowiednich nawyków żywieniowych oraz systemu wartości.

wtorek, 8 marca 2011

Interakcje pomiędzy lekami a żywnością

Dla wielu pacjentów przewlekle zażywających leki oraz dla osób przyjmujących określone leki bez recepty z powodu różnych dolegliwości zagadnienia dotyczące interakcji między lekami a żywnością są prawie nieznane. Niestety w środowisku lekarskim również mała jest świadomość i wiedza na temat tego zjawiska.
Następstwa kliniczne interakcji są bardzo różne, od niegroźnych (np. nieco mniejsza skuteczność działania) do bardzo niebezpiecznych, prowadzących nawet do zgonów spowodowanych np. komorowymi zaburzeniami rytmu serca.
Najczęściej dochodzi do zaburzeń wchłaniania leku. Niektóre składniki pokarmowe, takie jak błonnik pokarmowy, wapń zawarty w produktach mlecznych, czy też taniny znajdujące się w herbacie, mogą spowodować, że wchłonie się z przewodu pokarmowego tylko niewielka dawka leku. Ma to bardzo istotne znaczenie w przypadku niektórych antybiotyków (np. fluorochinolonów, tetracyklin) stosowanych w leczeniu zakażeń dróg oddechowych i moczowych. Brak jest wówczas efektu terapeutycznego i poprawy klinicznej.
Bardzo trudne do przewidzenia, a zarazem bardzo groźne w skutkach, są zaburzenia metabolizmu leków w organizmie spowodowane na przykład działaniem flawonoidów i furanokumaryn zawartych w owocach cytrusowych, zwłaszcza w grejpfrutach. Zahamowanie czynności enzymów zawartych w wątrobie i jelicie cienkim doprowadza do tego, że niektóre leki nie mogą być metabolizowane, co powoduje bardzo duży 3-12-krotny wzrost ich stężenia we krwi i w konsekwencji prowadzi do wystąpienia objawów klinicznych „przedawkowania”, takich jak spadek lub wzrost ciśnienia tętniczego krwi czy też zaburzenia przewodzenia i rytmu serca.
Badania ostatnich lat wykazały ponadto, że również suplementy diety, stosowane powszechnie w społeczeństwie, mogą podobnie jak składniki żywności zmniejszać lub zwiększać działanie leków lub powodować różne objawy kliniczne.
Aby uniknąć interakcji pomiędzy lekiem a żywnością, staraj się przestrzegać następujących zasad:
1. Zawsze czytaj ulotkę dołączoną do leku. Jeśli czegoś nie rozumiesz, zapytaj lekarza lub farmaceutę
2. Popijaj leki wodą (pełną szklanką). Herbata, kawa, mleko mogą zmniejszać wchłanianie leku. Sok grejpfrutowy może zaburzać metabolizm leku w organizmie
3. Nie mieszaj leku z posiłkiem ani nie zażywaj go tuż przed, w trakcie lub tuż po jedzeniu (chyba, że zaleci to lekarz), ponieważ może to zmienić działanie leku
4. Nie mieszaj leku w gorącym napoju, gdyż wysoka temperatura może zmniejszyć jego skuteczność
5. Jeśli posiłek zaburza działanie leku, najlepiej jest go zażyć 1-2 godz. przed lub 2 godz. po posiłku
6. Nie zażywaj preparatów witaminowo-mineralnych w tym samym czasie co leki, ponieważ mogą one zaburzać ich wchłanianie
7. Nigdy nie zażywaj leków razem z napojami alkoholowymi

wtorek, 1 marca 2011

Ach te pączki…

Tłusty czwartek zbliża się wielkimi krokami a ty właśnie jesteś na diecie. Jak przetrwać ten dzień bez uszczerbku na figurze i wyrzutów sumienia przez następne kilka dni?.

Oto kilka wskazówek:

- ćwiczy swoją silną wolę (niestety na swoją silną wole nie masz co liczyć, gdyż wielokrotnie w takich sytuacjach okazywała się bardzo słaba)

- zapisz się na kurs nauki odmawiania ( był by bardzo pomocny w tej sytuacja ale niestety nie masz na to czasu i chęci)

- przeanalizuj skład pączka, być może znajdziesz w nim coś pro zdrowotnego i korzystnego dla twojej figury. Niestety skład pączka pozbawia nasz wszelkich złudzeń.
Znajdziemy w nim jasną mąkę, dużo cukru, jaja a na koniec jeszcze ten olej.
Nie pozostaje nam nic innego jak przypisać mu etykietkę „bomba kaloryczna”

Jedynym rozwiązaniem okazuje się … zjedzenie pączka. Aby jednak wyrzuty sumienia nie dopadły cię po jego zjedzeniu przygotuj jego wersje light.

Jak zaoszczędzić sobie kalorii?

- zamiast mąki pszennej możesz użyć mąki razowej (kaloryczności znacznie się nie zmieni ale wartość odżywcza wielokrotnie),
- jeśli będziesz przygotowywała samodzielnie paczki zrób je bez nadzienia lub z nadzieniem z niskosłodzonego dżemu
- smażone paczki wyłóż na papierowy ręcznik tak aby ociekły z tłuszczyku lub spróbuj przepisu na pączki PIECZONE (przepis poniżej)
- spróbuj ograniczyć ilość cukru w pączku i nie posypuj go grubą warstwą cukru pudru!
- ogranicz się do zjedzenia jednego pączka

Poniżej podaje przykładowy przepis:
Składniki na 24 średniej wielkości PIECZONE pączki:
• 1 i 1/3 szklanki ciepłego mleka
• 1 paczka drożdży suchych (7 g) lub 14 g świeżych
• 2 łyżki miękkiego lub roztopionego masła
• 2/3 szklanki cukru
• 2 jajka
• 5 szklanek mąki pszennej (można część zastąpić np. mąką razową)
• 1 łyżeczka soli
Suche drożdże rozpuścić w letnim mleku, odstawić na 10 minut (w przypadku świeżych wcześniej trzeba zrobić rozczyn). Po tym czasie do mleka dodać masło (jeśli roztopione, to ochłodzone) i cukier. Wmieszać roztrzepane jajka, dodać mąkę i sól, wyrobić. Można sobie pomóc mikserem z hakiem do ciasta drożdżowego. Ciasto powinno być gładkie, elastyczne, nie klejące. Odstawić przykryte w ciepłe miejsce do podwojenia objętości. Po tym czasie ciasto wyjać, krótko wyrobić, rozwałkować na grubość około 13 mm. Większą szklanką wycinać koła, mniejszą foremką wycinać dziurki, by powstał kształt oponek. Układać na blaszce (wysmarowanej masłem, wysypanej kaszą manną lub na papierze do pieczenia). Przykryć, pozostawić do napuszenia na 45 minut w ciepłym miejscu. Piec w temperaturze 180ºC około 8 - 10 minut (lepiej sprawdzić już po 8 minutach, nie chcemy bowiem, by pączki były zbyt suche ;).

poniedziałek, 14 lutego 2011

Po co nam indeks glikemiczny?

Z pojęciem indeksu gliekmicznego każdy z nas spotkał się niejednokrotnie. Termin ten jest szczególne popularny na stronach internetowych podejmujących tematykę odchudzania, żywienia w cukrzycy i nierozerwalnie związany z dietą Montignaca.
Czym jest indeks i jak możemy go wykorzystać w praktyce? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy wyjaśnić co oznacza sam termin.
Indeks glikemiczny określa jak szybko po spożyciu danego produktu wzrasta poziom glukozy we krwi. Wszystkie produkty węglowodanowe porównywane są z produktem referencyjnym, którym jest czysta glukoza. Dla glukozy przyjęto indeks glikemiczny 100. Im wyższa wartość indeksu glikemicznego tym wyższy poziom cukru we krwi po spożyciu tego produktu. Na tej podstawie dokonano podziału produktów na dwie grupy. Pierwsza obejmuje produkty o wysokim indeksie (IG > 55), należą do nich m. in. : cukier i miód (w tym słodycze), węglowodany oczyszczane przemysłowo (biała mąka, biały ryż, białe makarony, itp.), ziemniaki, kukurydza, niektóre owoce (np. banany, winogrona, itp.). Druga grupa to produkty o niskim indeksie glikemcznym (IG <55) znajdziemy tu zboża nieoczyszczone (chleb pełnoziarnisty, ryż pełnoziarnisty, kasze o dużych ziarnach, makaron pełnoziarnisty – gotowane al dente!), warzywa strączkowe i motylkowe: sucha fasola, soja, ciecierzyca, soczewica, większość warzyw (kapusta, brokuły, kalafior, zielona fasolka, sałata) niektóre owoce – wiśnie, truskawki, jabłka itp.
Należy dodać, iż wartość indeksu glikemicznego tego samego produktu może ulec zmianie w zależności od metody obróbki, np. surowa marchew ma niski indeks glikemiczny (surowa– IG 30), z kolei ugotowane ma już IG o wartość 80.
Zjedzenie węglowodanu o wysokim IG doprowadza do gwałtownego skoku poziomu cukru wywołującego w odpowiedzi duży wyrzut insuliny. Skutkuje to obniżeniem
poziomu cukru we krwi znacznie poniżej poziomu oczekiwanego co prowadzi do niebezpiecznej hipoglikemii. Poza różnymi niemiłymi doznaniami - objawem hipoglikemii jest głód, który popycha nas do niekontrolowanego podjadania.
Produkty o wysokim indeksie glikemicznym sprzyjają tyciu poprzez skoki cukru i nasilenie głodu a także pośrednio poprzez wpływ na szybkość i ilość uwalnianej insuliny– hormonu odpowiedzialnego za procesy anaboliczne, w tym za odkładanie tkanki tłuszczowej w komórkach tłuszczowych. Efektem ubocznym produktów o wysokim IG jest niekontrolowany wzrost masy ciała.
Produkty o niskim indeksie glikemicznym powodują powolny i nieznaczny wzrost poziomu glukozy we krwi, a więc również niewielki wyrzut insuliny. Takie produkty są więc pożądane w diecie cukrzycowej, w której nadrzędną sprawą jest kontrola glikemii.
Znajomość indeksu glikemicznego może być także przydatna osobom będącym na diecie, sportowcom oraz osobą świadomie podchodzącym do tematyki żywienia i dbającym o zdrowy tryb życia.

środa, 2 lutego 2011

Produkty „light”- czy warto?

Wraz z modą na szczupłą sylwetkę na rynku pojawiło się wiele produktów określanych nazwą „light”. Kaloryczność takiego produktu obniżona jest o 30% albo zawartość tłuszczu lub cukru jest redukowana o 50%. Obniżenie zawartości tłuszczu lub cukru uzyskuje się poprzez wprowadzenie zamienników – dla tłuszczu alternatywą są substytuty tłuszczu, emulgatory, mimetyki, gumy, skrobie, maltodekstryny natomiast dla cukru – substancje słodzące, polialkohole, oligosacharydy i inne cukrowce. Asortyment produktów o zredukowanej wartości energetycznej jest dość szeroki. W sklepach spotkać możemy napoje typu „light”, desery czy kompoty owocowe o zmniejszonej wartości energetycznej. Dużą popularnością cieszą się niskokaloryczne margaryny, odtłuszczone wędliny, kiełbasy, pasztety. Mamy też odtłuszczone mleko, jogurty, majonezy, batoniki, czekolady, pieczywo, serki, a nawet piwo.
Do niedawno w kwestii znakowania produktu hasłem „light” panowała wolna amerykanka! Nie istniały ściśle określone zasady jaki produkt jest uprawniony do uzyskania tego tytułu. Od ponad roku użycie słowa „light” regulują rozporządzenia Parlamentu Europejskiego. Producenci jednak obchodzą to rozporządzenie w sprytny sposób, używając zamiast słówka „light” polskiego odpowiednika – lekki lub stosują dopiski typu fitness, slim, dietetyczne.
Jak to jest z tymi produktami „light”? Czy możemy je bezkarnie stosować bez obaw o sylwetkę?
Produkty tego typu nie są polecane przyszłym mamom, osobom starszym, przewlekle chorym, alergikom. Konsekwencją częstego stosowania produktów „light” może być niedobór witamin rozpuszczalnych w tłuszczach. Jednak jeżeli „z głową” podejdziemy do diety, będziemy jeść regularnie urozmaicone posiłki, okazjonalnie spożywane produkty „light” nie zaszkodzą. W nadmiarze produkty reklamowane jako zdrowe mogą doprowadzić do awitaminozy, biegunek, osłabienia i wzrostu zamiast utraty kilogramów!

poniedziałek, 24 stycznia 2011

E-żywność

Jesteś w sklepie na zakupach, zerkasz na wcześniej przygotowana listę, podchodzisz do półki sklepowej, by dokonać wyboru danego produktu. Dziś masz więcej czasu, więc zanim zdecydujesz, który produkt z danej grupy wybierzesz rzucasz okiem na etykietę. A tam??? Długa lista niezrozumiałych symboli E przeplatana nazwami zagęstników, wzmacniaczy smaku itp. Obco brzmiące nazwy niepokoją Cię, stoisz przed dylematem – brać czy nie brać? Myślisz: „a jeśli zaszkodzi? Przecież to sama chemia!” W końcu odkładasz produkt na półkę, sprawdzasz kolejny. Sytuacja się powtarza. Po dłuższym czasie zmęczony, sfrustrowany i poirytowany wychodzisz ze sklepu z pustym koszykiem.
Sytuacja wydaje się znajoma? Czujesz się zbombardowany symbolami, skomplikowanymi chemicznymi nazwami widniejącymi na produktach żywnościowych, od których głowa boli? Wolisz nie czytać etykiet, bo uważasz, że i tak wszystko, co jemy to chemia? Czy żywności z E-listą należy się obawiać i jej unikać?
Symbol E umieszczony na opakowaniu to informacja, że dany produkt zawiera w swoim składzie substancje dodatkowe. Jest on deklaracją producenta, że zastosowane dodatki są uwzględnione na tzw. liście pozytywnej zatwierdzonej przez władze Wspólnoty Europejskiej oraz, że nie stwierdzono ich szkodliwości dla zdrowia przy właściwym stosowaniu.
Substancjami dodatkowymi określa się substancje normalnie same niespożywane jako żywność, nie będące typowymi składnikami żywności, posiadające lub nie posiadające wartości odżywczej, których celowe użycie w procesie technologicznym spowoduje zamierzone lub spodziewane rezultaty w środku spożywczym. Wśród substancji dodatkowych wyróżnia się: barwniki, substancje konserwujące, przeciwutleniacze, kwasy i regulatory kwasowości, stabilizatory i emulgatory, substancje słodzące i wiele, wiele innych.
Substancje dodatkowe, chociaż budzą wiele kontrowersji, są akceptowane i coraz częściej używane. Głównym czynnikiem decydującym o stosowaniu dodatków jest przede wszystkim aspekt ekonomiczny. Dzięki substancjom dodatkowym producenci unikają strat gospodarczych, spowodowanych krótkim okresem trwałości artykułów żywnościowych, poprawiają cechy funkcjonalne produktów, przyczyniają się do zapobiegania niekorzystnym zmianom barwy, smaku, zapachu, a nawet zwiększania korzyści zdrowotnych produktu. A wszystko to bez szkody dla zdrowia. O bezpieczeństwie zastosowania substancji dodatkowych decyduje Komitet Ekspertów FAO/WHO, opierając się na wynikach najnowszych badań toksykologicznych, chemicznych i biologicznych. Odpowiednie ustawy i rozporządzenia regulują stosowanie dodatków.
Zatem korzyści, wynikające ze stosowania substancji dodatkowych w żywności są olbrzymie, ale pewne grupy ludności powinny ostrożnie podchodzić do e-żywności, unikać jej. Do grup tych należą: niemowlęta, dzieci, osoby starsze, o zwiększonej wrażliwości, chore.
Trzeba też pamiętać, że zdarzają się sytuacje przekraczania przez niektórych producentów dopuszczalnego spożycia dodatków.
Czytaj etykiety! Pozwoli Ci to porównywać produkty i wybierać te zdrowsze - z mniejszą ilością symboli E, bo choć bezpieczne, to jednak co za dużo, to niezdrowo!

piątek, 14 stycznia 2011

Jak jemy - cała prawda o nas

Polacy odżywają się zdrowo ale niestety tylko ze swojego punktu widzenia. Patrząc okiem specjalisty nie mamy się czym chwalić.
Bardzo chętnie krytykujemy inne narodowości (głównie Amerykanów) za ich sposób odżywiania i wagę, sami natomiast nie mamy sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o zawartość naszych talerzy.
Ostatnie badania obnażają jednak bolesną prawdę- co drugi Polak ma problem z utrzymaniem prawidłowej masy ciała a wśród przyczyn zgonów niezmiennie królują choroby układu krążenia (dla przypomnienia na drugim miejscu nowotwory, kolejne miejsce zajmują urazy i zatrucia).
Większość Polaków lubi „sobie zjeść” i nie patrzy na zdrowotne aspekty odżywiania. Takie termin jak wartość odżywcza produktu czy racjonalna dieta są dla nich nic nie znaczącymi słowami. Dewizą życiową tej grupy mogłoby być hasło „ma być smacznie”, to czy jest zdrowo spada na dalszy plan (żeby nie napisać ostatni). Tę grupę najczęściej można spotkać w popularnych sieciówkach serwujących fast foody i prawie nigdy w sklepach ze „zdrową” żywnością czy siłowni.
Drugą grupę stanowią osoby świadome zasad zdrowego odżywiania ale niewystarczająco zdeterminowane i czasami nieco leniwe aby te zasady wdrożyć w życie. Takie osoby najczęściej potrzebują nad sobą przysłowiowego „bata” aby przezwyciężyć pokusy i zmienić złe nawyki żywieniowe.
Ostatnią i najmniej liczną grupę (czas pokaże czy nie wymierającą) stanowią osoby o dużej wiedzy w dziedzinie prawidłowego żywienia i konsekwentnie wdrażające tę wiedzę w życie. Osoby te zawsze znajdą czas na ćwiczenia i przygotowanie odżywczego posiłku.
Analizując sposób odżywiania przeciętnego klienta poradni dietetycznej można stwierdzić, że odżywiamy się bardzo nieregularnie a w naszej diecie dominują dwa lub trzy posiłki plus podjadanie- ten ostatni nie ma limitów czasowych i ilościowych. Jemy wszystko, wszędzie, o każdej porze i zazwyczaj są to bomby kaloryczne. Nie mamy czasu na śniadania bo przecież wymagają one najwięcej pracy. Czasami zjemy coś w południe i najczęściej jest to coś szybkiego, z automatu lub zamówione w barze szybkiej obsługi.
Po pracy panuje wolna amerykanka. Jemy to co nam wpadnie pod rękę (wilczy głóg zagłusza zdrowy rozsądek) i tylko czasami jest to jakiś „konkretny” posiłek. Kolacja to zazwyczaj kromka(i) chleba z plasterkiem szynki, sera, czasami dodamy jakieś warzywo. Większość jednak całkowicie pomija kolacje hołdując zasadzie, że im mniej zjemy w ciągu dnia i nie będziemy jeść po 18 to schudniemy.
Dieta przeciętnego Polaka jest mało urozmaicona, dominują w niej wysoko przetworzone produkty pozbawione lub ubogie w błonnik, witaminy i sole mineralne. Zapominamy o owocach i warzywach- ich miejsce zazwyczaj zajmują różnego rodzaju słodkości –batoniki, cukierki. W diecie brakuje wapnia a szczególnie uboga w ten minerał jest dieta przeciętnej Polki.
Krzepiący jest jednak fakty, że coraz częściej można spotkać osoby pracujące nad swoim sposobem odżywiania i może za kilka lat najliczniejszą grupę będą stanowić osoby, które przy wyborze żywności kierują się wartością odżywczą a nie tylko smakowitością.